Moda może dotyczyć ubrań, jedzenia, stylu życia, ale również świata rozrywki wirtualnej. Co jakiś czas na rynek zostaje wprowadzona gra innowacyjna, która dzięki kreatywności i umiejętnościom zespołu programistów i grafików osiąga wysoką sprzedaż, pochlebne recenzje i dozgonne miejsce na półkach i w pamięci fanów tytułu. Takie wydarzenie ma jednak swoje konsekwencje na rynku wirtualnej rozgrywki.
Co miej pomysłowi producenci, ale za to równie łasi na pieniądze, zaczynają kopiować dany trend. Nierzadko w nieudolny sposób i oszczędzając na czym się da oprócz promocji i używaniu haseł w stylu „przełomowe”, „nowa generacja”, „jeszcze lepsze niż…” oraz „otwarty świat”. Robienie z każdej gry sandboxa jest plagą, przez którą gracze przestają ufać materiałom reklamowym lub w ogóle nie chcą wydawać swoich pieniędzy. Wolą zaczekać na recenzje, a potem to już i tak nic z tego nie będzie, bo szybko okazuje się z jakim wirtualnym ziółkiem mamy do czynienia. Ta sama zasada dotyczy wprowadzenia do produkcji mechanizmów przetrwania połączonych z elementami grozy. Co takiego kryje się w takich tytułach, że jesteśmy skłonni je kupować?
Znudzeni byciem niezwyciężonym…
Współczesny gracz doskonale już wie jak to jest ratować świat i być odpowiedzialnym za to czy dojdzie do katastrofy, którą zapoczątkował ktoś inny. Oczywiście chętnie pomoże uciśnionym, zabije strzygę, mglaka, południce, czy bazyliszka nękającego wieśniaków, ale potem chce pójść do karczmy, pograć w gwinta i napić się dobrego trunku – najlepiej w towarzystwie przyjaciela. Wielki świat znika wraz z zakończeniem zadania i znowu wszystko jest normalnie. Nie trzeba zastanawiać się, czy nie wywołamy efektu motyla lub jak zamknąć tą wyrwę w czasoprzestrzeni, przez którą włażą demony. Ciekawe przygody i strategiczne dysponowanie amunicją lub podjęcie decyzji, czy wykorzystać daną broń czy spróbować załatwić wszystko po cichu są obecnie o wiele bardziej atrakcyjne. Nic jednak dziwnego, bo kiedy przypomnimy sobie odpowiedzialność za ratowania wszystkich to wolimy już być egoistami i chronić własny tyłek. Kreatywność jaką musimy się tu wykazać by przetrwać (nie, nie zwyciężyć!) ma w sobie coś magicznego i magnetycznego.
…szukamy wyzwań
Zaczyna się niepozornie, właściwie rutynowo. Dostajemy zgłoszenie o przestępstwie lub leżymy sobie na kanapie ze swoją córką. Szybko zaczynają dziać się jednak rzeczy, nad którymi nikt nie panuje. Zakapturzony koleś w białym kitlu pozbawia nas świadomości, albo musimy uciekać przed innymi ludźmi, którzy zostali zainfekowani przez bliżej nieznane zarodniki jakichś grzybów. Normalnie dostalibyśmy w tym momencie pełen magazynek w pistolecie, strzelbie i karabinie maszynowym, a tu… puste kieszenie lub kilka kul na krzyż. Walka jest wykluczona, bo trzeba znaleźć bezpieczne miejsce, schować się i przeżyć. Trudno jednak to zrobić, gdy po piętach depcze nam maniak z piłą mechaniczną, inni ludzie, zombiaki, dzikie zwierzęta i wiele innych stworzeń o mniej lub bardziej humanoidalnych kształtach. Łapiemy więc co się da, zabijamy po cichu oponentów (bo jak ich koledzy nas usłyszą to będzie po nas) i co jakiś czas trafiamy na bossa, którego pokonanie wiąże się w masą uciekania, uników i poważnym uszczupleniem zebranego uzbrojenia.
Za co lubimy survival horror?
Niektórzy grają po to by wyładować swoje emocje, inni dla grafiki i historii, ale są też tacy, którzy w tym wszystkim szukają wyzwania. Gatunek znany jako survival horror często łączy w sobie wszystkie te cechy i dokłada kilka ogromnych zalet, których próżno szukać w innych produkcjach. By nie być gołosłownymi można tu wymienić między innymi:
– duszny i klaustrofobiczny klimat, który sprawia, że na każdym kroku musimy mieć się na baczności,
– zwykłe czynności zamieniają się w najważniejsze wybory w naszym życiu (a co jeśli użyje teraz tej apteczki, a pojawi się boss, którego nie będę mógł pokonać),
– poczucie zaszczucia uwalnia w nas kreatywność w unikaniu problemów oraz w oszczędzaniu ekwipunku,
– taka historia posiada w sobie o wiele więcej emocji niż patetyczna opowieść o potężnym bohaterze, który uratował księżniczkę i całe królestwo z jej bajki,
– perspektywę opowieści (nie jesteśmy już myśliwym, który zabija w drodze do celu, tylko zwierzyną, która robi to ze strachu i by przeżyć – nowe spojrzenie na gry, które spodoba się każdemu graczowi, który szuka różnorodnej zabawy),
– trudne wybory moralne, które potrafią powiedzieć nam bardzo dużo o nas samych (zabić zarażonego przyjaciela, czy pozwolić mu żyć, ale nie wiedząc czy czasami w przyszłości to on nie zabije nas),
– oryginalna historia, kontekst oraz rozwinięcie tego, dlaczego nagle znaleźliśmy się w tak tragicznym położeniu.
Dziękujemy portalowi play-it.pl za współpracę merytoryczną.